Dojechaliśmy na miejsce. Zbudzona gwarem rozmów na pewno wyglądałam jak strach na wróble ;p Przeciągnęłam się uśmiechnęłam się do siebie. Oto jesteśmy na miejscu :) Wysiedliśmy z pociągu oczywiście tą ciężką walizę sama musiałam dźwigać, bo już nie było przy mnie tatusia :) Także zabrałam się za wyciąganie walizki. Przy dworcu stał już autokar, żeby nas zabrać do Karpacza głównego celu naszej koloni. Jechaliśmy z bardzo 'wesołą' grupą, która ciągle coś śpiewała i nauczyliśmy się pewnej 'niefajnej' piosenki heeh umilając sobie drogę do Karpacza.