Więc wczoraj postanowiliśmy, że pojedziemy nad Solinę, zobaczyć tę wysoką tamę i podelektować się widokami z niej. Więc wyruszyliśmy około 10, bo z naszym zbieraniem się zawsze jest ciężko. W drodze nad Jezioro zatrzymywaliśmy się co chwilę, by pobyć na świeżym powietrzu, porobić kilka fot i pobiegać po polach, które srebrzyły się w słońcu. Po przebyciu trasy wiodącej nad Jezioro Solińskie, zaparkowaliśmy samochód dosyć daleko od samej Soliny, gdyż w ogóle nie było tam miejsca do parkowania, mnóstwo turystów zajęło je wcześniej. Przeszliśmy przez deptak wiodący bezpośrednio do tamy, wiele budek z lodami, stoisk z kartkami, szybkim jedzeniem i pamiątkami, które postanowiliśmy poodwiedzać w drodze powrotnej. weszliśmy na te ogromna tamę, z jednej strony Jezioro wcale nie sprawiało, że tama jest tak wysoka jak piszą, ale gdy przeszło się na jej drugą stronę ponad 100-metrowa przepaść wyglądała przerażająco, nie chciałam wiedzieć jak to jest spaść z takiej wysokości, a tuż przed nami rozłożyło się bungee, młodzi ludzie wjeżdżali na górę dźwigiem i skakali, tuż nad jeziorem, ja bym się nie odważyła, to było jednak straszne. Pospacerowaliśmy długa chwilę, gdy przyszła pora obiadowa wszyscy zeszliśmy z tamy, by w jakimś barku zjeść coś \'obiadowego\'. Syci postanowiliśmy jeszcze pospacerować po ogromnej tamie, po drodze spotkaliśmy skinów, punków i inne subkultury, większość z nich siedziała, przy wejściu z gitarą w ręku, śpiewając, by zebrać jak głosiła karteczka przed nimi 'zbieramy na wino' :) Przynajmniej szczerze chłopcy napisali ;p Wracając oczywiście kupiliśmy i ostemplowaliśmy kartki, kupiłam nawet drewnianego sokoła, który do dziś zdobi moją półkę, przypominając mi o Bieszczadach. Kupiliśmy jeszcze lody, które zjedliśmy w drodze do samochodu i zmęczeni całodniową wycieczką, ale szczęśliwi wyruszyliśmy z powrotem do naszego 'domu' :)