Trzeba było się jakoś zorganizować, gdyż nie było w okolicy żadnych barów ani restauracyjek, ot typowa wioska, gdzie do sklepu trzeba było iść kilka kilometrów. Na szczęście był zapas zupek w zanadrzu :) Dalszą część dnia spędzaliśmy w błogim lenistwie, rozwiązywaniu krzyżówek i planowaniu trasy na kolejny dzień.