... wędrówki naszej. Po nocnej burzy, która dała nam się we znaki [ brak snu, gdyż na poddaszu patrząc w rozbłyskane okna nie dało się zbytnio spać] wymęczona zwlokłam się z wygodnego [złączonego we 3] ogromnego łóżka i przystąpiłam do porannej toalety. W ogóle nie uśmiechało mi sie wychodzić dziś na wycieczkę. Miałam przeczucie, że nie dość, że będę się wywracać i ślizgać w moich 'super' butach specjalnie przystosowanych do górskiej powierzchni to na dodatek będę cała czyściutka. Fakt jeszcze jeden zdążyłam pominąć, że po porannej toalecie wszyscy musieliśmy być zwarci i gotowi na dole z bagażami, bo po dzisiejszej wycieczce bez powrotu do pensjonatu wyjeżdżamy bezpośrednio do Lublina. Celem wycieczki dzisiejszej był wspaniale ubłocony i śliski po nocnej burzy wąwóz 'Homole' Podchody w górę po śliskich kamieniach były wręcz zabawne, połowa ludzi była usmarowana w błotku i na tyłeczku i z przodu i gdzie się tylko nie spojrzało. Ciekawa to była wycieczka, ojj ciekawa. A jaka zabawna ohohoo :)
Najśmieszniejsze było to, że na parkingu przed odjazdem kilkadziesiąt bagaży poszło w ruch i słychać było tylko szmer przebieranej odzieży... ;)