Po licznych ekscesach :) [ serpentynki z do połowy urwaną drogą, a dalej przepaść - więc tak jakby droga jednopasmowa, gdzie nie wiadomo czy zza zakrętu nic nie wyjedzie ] dojechaliśmy do małego gospodarstwa agroturystycznego, które polecił mojemu wujkowi kolega. Całkiem mili państwo zaprowadzili nas do pokoju, gdzie były 4 łóżka, a 5 osób, niestety czułam sie jak 5 koło u wozu, ale nikt nie kazał mi się tym martwić, pozostałe 3 łóżka zostały złączone, a ja spałam na osobnym, ahh jakie to królewskie. Rozpakowaliśmy się i zajrzeliśmy do kuchni, gdzie na szczęście był czajnik, na którym mogliśmy przygotować sobie te wspaniałe chińskie zupki. Powiem wam, że takie zupki świetnie smakują poza domem i w ekstremalnych warunkach :) Po wyczerpującym dniu jazdy trzeba było się porządnie wyspać, gdyż nazajutrz czekała nas ciekawa niedziela :)