To było kilkanaście lat temu, a pamiętam jak dziś moją pierwszą wyprawę. Takich rzeczy się nie zapomina. Zresztą towarzyszyła mi mama, dzięki której mam mnóstwo zdjęć, którymi podzielę się z wami w niekrótkim czasie, mam nadzieję.
Najpierw rzecz jasna - Pijalnia Wód w Nałęczowie wraz z Palmiarnią. Nie obyło się bez spróbowania czystej, mineralnej, nałęczowskiej wody - 'Nałęczowianki' [ której tak btw nie lubię - wody ogólnie mówiąc :)] Palmy robiły wrażenie, chyba dlatego, że poczułam się jak w dżungli w której kiedyś chciałabym naprawdę być :) Potem mig, hop - siup nad źródełko. Umyć rączki, popróbować wody własnoręcznie 'wyłowionej' :) na koniec zwiedzanie uzdrowiska. Park, łabędzie na stawie. Krótki przystanek na obiad :) i powrót do domu.